Geneza Stowarzyszenia
SZTETL LUBICZ – Centrum Pogranicze Kultur
Jak to się zaczęło…
Lubicz ma ciekawą historię. Drwęca, oddzielająca Lubicz Górny od Dolnego, stanowiła od zawsze granicę. Czy to między ziemiami – dobrzyńską i chełmińską, czy między państwami, a właściwie zaborami – rosyjskim i pruskim, czy wreszcie między województwami – warszawskim i pomorskim oraz powiatami – lipnowskim i toruńskim. Dziś Lubicz Górny i Dolny leżą w jednej gminie, ale ślady „graniczności” tych miejscowości i ich historii pozostają obecne w przestrzeni oraz w pamięci mieszkańców.
Z granicznym położeniem łączyło się także wieloetniczne i wielokulturowe dziedzictwo Lubicza. W Lubiczu Górnym oprócz Polaków mieszkali przede wszystkim Żydzi, ale także Niemcy i Rosjanie. W czasie zaborów ważnym elementem lokalnej gospodarki stał się przemyt. I czasy te bywały po latach wspominane z sentymentem. W okresie Drugiej Rzeczypospolitej Żydzi zajmowali się w Lubiczu handlem: prowadzili większość lubickich sklepików i liczne warsztaty rzemieślnicze. Na co dzień chodzili do lubickiej synagogi, obchodzili święta religijne, brali śluby, wychowywali dzieci, prowadzili szkoły, bawili się, grali na instrumentach, kąpali się w Drwęcy… żyli, a kiedy przychodził kres – spoczywali na żydowskim cmentarzu, po którym obecnie nie ma właściwie śladu. Jak nie ma śladu po nich samych.
W momencie wybuchu wojny w Lubiczu mieszkało około stu rodzin żydowskich. Niedługo po wybuchu II wojny światowej, w październiku 1939 roku wszyscy zostali przez Niemców wysiedleni; najpierw trafili do Lipna, później dalej, w większości do Warszawy, gdzie następnie zostali zamknięci w getcie. Wojnę przeżył niewielki odsetek żydowskich lubiczan. Prawie nikt nie zdecydował się na to, by po wojnie w Lubiczu zamieszkać.
Przez lata nie mówiło się o nich zbyt wiele. Właściwie niemal wcale. W 2019 roku przypadała 80. rocznica wysiedlenia lubickich Żydów. Nakładem wydawnictwa Muzeum Etnograficznego w Toruniu ukazała się wówczas książka Karoliny Famulskiej-Ciesielskiej „Sztetl Lubicz”, stanowiąca efekt prywatnych archiwalnych poszukiwań autorki. Większość zamordowanych przed laty rodzin żydowskich odzyskała wówczas nazwiska. Udało się ustalić choć w skromnym zakresie ich losy, odnaleźć nielicznych potomków i świadków, uzyskać pojedyncze zdjęcia.
Książka jest dostępna w wersji elektronicznej tutaj: http://etnomuzeum.pl/czytelnia/sztetl-lubicz
Jednocześnie znalazły się w Lubiczu (i w okolicy) osoby, które uznały, że 80. rocznica to odpowiedni moment na uczczenie pamięci zamordowanych przed laty współmieszkańców; na to, aby o historii Żydów w tej miejscowości przypomnieć na głos. Lokalne władze przyjęły inicjatywę z zainteresowaniem i włączyły się w organizację wydarzenia.
Na uroczystość przybyli z Izraela potomkowie rodziny Makowerów, mieszkającej przed wojną przy ulicy Lipnowskiej. Urodzony w kilka lat po wojnie Amir Makower, syn ocalałego lubiczanina, Aleksandra Makowera, opowiedział o tym, jaką rolę w jego rodzinie odgrywa pamięć o przeszłości. Wygłosił też ważne słowa o uzdrowieniu, potrzebie dialogu i budowania przyszłości. Obecny był także główny rabin Polski Michael Schudrich, który odmówił modlitwę za lubickich Żydów. Modlitwę katolicką odmówił ks. proboszcz Bogumił Leszcz. Głos zabrali również poseł Jan Krzysztof Ardanowski, wójt Gminy Lubicz Marek Nicewicz, starosta Marek Olszewski, a także Ryszard Witkowski, Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Na zakończenie hebrajską pieśń Avinu Malkeinu zaśpiewała Karolina Orzeł. Później uczestnicy spotkania mogli obejrzeć wystawę, przybliżającą twarze i inne ślady obecności lubickich Żydów.
Temat powrócił do świadomości mieszkańców Lubicza, okazał się dla lokalnej społeczności ważny. Zaczęto o tym obszarze lubickich dziejów mówić.
Osoby, które wyszły z inicjatywą tego spotkania, postanowiły założyć stowarzyszenie, aby kontynuować propagowanie wiedzy o wielokulturowym dziedzictwie Lubicza i okolic.